Forum Zielona Polana Strona Główna Zielona Polana
Forum.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Jaszczuroludzie

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Zielona Polana Strona Główna -> Wasze Prace
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Testudos
Szaregłowy
Szaregłowy



Dołączył: 23 Paź 2007
Posty: 2
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 15:07, 23 Paź 2007    Temat postu: Jaszczuroludzie

Hmm... Witam
Pochwalę się prozą.
Oto pierwsza (krótka) część mojego opowiadania pt. "Jaszczuroludzie".
Liczę na konstruktywną krytykę.

Miłego czytania.

Trzasnęło. Tuziny pochodni, ustawione w sporym kręgu, zapłonęły jaskarwym, błękitnym światłem. Wewnątrz w kole otoczonym łuczywami stały trzy postacie. Dwie z nich były jaszczuroludźmi, z grubsza humanoidalnymi istotami, przypominającymi skrzyżowanie człowieka z jaszczurką. Pierwszy ze stworów łuskę miał hebanowo-czarną, o dwie stopy przewyższał człowieka. W zielonych, gadzich oczach kryło się zaciekawienie. Stwór opierał się o poskręcany, drewniany kostur, na którym wciąż widniało kilka liści. Gad był wiotki, w przeciwieństwie do olbrzyma stojącego za nim, o czerwonej łusce i szczękach, które mogłyby rozgryźć drzewo na dwoje. Przednie, pazurzaste łapy zaciskały się na olbrzymiej, kolczastej buławie. Przez kark i ogon stwora biegł rząd pancernych płyt kostnych. Jaszczuroludź mierzył nieco ponad dwadzieścia stóp wzrostu. Ostatnią osobą był niski i chudy człowiek w przepastnym habicie z kapturem.
- A więc... - zaczął jaszczur o czarnych łuskach. - Mówisz, że za dwa dni karawana, wypełniona uzbrojeniem i pożywieniem dla ludzi, znajdzie się godzinę drogi na wschód stąd?
- Tak... - wyszeptał człowiek.
- TO KŁAMSTWO! - zagrzmiał czerwony kolos. - Chce nas wciągnąć w pułapkę!
- Uspokój się, Szkarłatny. Człowieku, dlaczego pomagasz nam, a nie swym pobratymcom?
- Mam z nimi swoje pewne... Porachunki... - mężczyzna zdjął kaptur.
Cała twarz była poznaczona bliznami, w miejscu oka ziała wypalona dziura, sporej części nosa i prawego policzka brakowało. Z głowy sterczała żałośnie kępka włosów, mężczyzna nie miał jednego ucha, drugie było straszliwie postrzępione.
- To zrobił mi jeden z setników tej armii! Oni wszyscy są tacy sami, powinni zginąć!
Szkarłatny uśmiechnął się lekko, ukazując ostre jak brzytwy kły.
- Wiadomo coś o jakichś atakach?! - zagrzmiał.
Człowiek ponownie skrył twarz w cieniu kaptura.
- Tak... Atak na waszą osadę przy zachodnim krańcu Gór Mglistych nastąpi, gdy księżyc osiągnie pełnię.
- Toż to za jedenaście dni! - wykrzyknął mniejszy z jaszczuroludzi.
- Przy Górach Mglistych mamy siedem osad, lecz prawie wszystkie znajdują się w ich centrum lub na wschodzie. Na zachodzie jest tylko... - Szkarłatny zamarł. - To jest wylęgarnia!
Nastąpiła chwila ciszy, którą przerwał ponownie głos kolosa:
- A więc postanowione. Ja wyruszam do wylęgarni, a ty, Hebanowy Mędrcze - Szkarłatny wskazał jaszczura z kosturem - ruszysz zniszczyć wrogą karawanę!
- Ile mamy jednostek w tamtej wylęgarni? - zapytał czarny jaszczuroludź.
- Nie wiem czy nawet pięciu żołnierzy - mruknął Szkarłatny. - Zabraliśmy ich stamtąd, by bronić warowni na Strzelistym Wzgórzu. Nadal tam są.
- Strzeliste Wzgórze jest dwieście mil od wylęgarni!
Kolos pokiwał smętnie głową.
- Skąd weźmiesz wojska?!
Szkarłatny pomyślał chwilę, po czym rzekł:
- Podczas wyprawy odbiję trochę na prawo i zawadzę o placówkę Szmaragdowej Strzały.
- Ilu ma jaszczurów?
- Około czterdziestu - odrzekł natychmiast Szkarłatny.
Hebanowy Mędrzec westchnął.
- Mam nadzieję, że to wystarczy.
Ich spojrzenia zatrzymały się na człowieku.
- Co ty tu jeszcze robisz?
- Nie, nic... - machnął ręką mężczyzna i odszedł szybkim krokiem.
Krąg światła znajdował się pośrodku niewielkiego obozu, składającego się z jakiegoś tuzina namiotów ze skóry. Wymijając tymczasowe budowle, człowiek oddalił się w pośpiechu.
- Masz zamiar wyruszyć sam? - zapytał Hebanowy.
Kolos pokręcił głową.
- Zabiorę ze sobą sześciu jaszczurów stąd. A ty skąd weźmiesz armię?
Hebanowy Mędrzec zamyślił się i po kilkudziesięciu uderzeniach serca rzekł:
- To ty jesteś specem od wojsk, poradź coś.
Z nosa Szkarłatnego wydobyły się wąskie pióropusze dymu.
- Na Oddział Uderzeniowy nie ma co liczyć. Najbliższy, oddział „Kieł” jest ponad dwieście mil od nas, na zachodzie. Możesz zebrać jaszczurów stąd i ruszyć do osady Ablinght, na wschód. Jeden dzień szybkiego marszu, więc jeśli się uwiniesz, powinieneś złapać karawanę.
Ponownie nastała cisza.
- Czekaj... - Hebanowy Mędrzec wzniósł pazur do góry. - Powiedziałeś, że Kieł jest na zachód. Zmierzasz w tamtym kierunku.
Na twarzy Szkarłatnego zagościł lekki uśmiech.
- Rzeczywiście. A więc wyruszajmy już teraz, w tej chwili.
- Dobrze prawisz.
- Wstawać, zimnokrwiści! - ryknął Szkarłatny.
W przeciągu dwóch minut krąg zaroił się od dobrze zbudowanych, wyższych o stopę od Hebanowego mędrca jaszczuroludzi o łuskach koloru mchu. W rękach dzierżyli zakrzywione miecze, łuki, włócznie i topory. Szkarłatny stanął przed zebranymi.
- Zbroić się, bracia! - obóz wypełnił się okrzykami kolosa. - Wyruszamy nieść zagładę ciepłokrwistemu pomiotowi!
- Śmierć dla najeźdźców! - zawtórował Hebanowy Mędrzec.
- Śmierć! Śmierć! Śmierć! - podjął tłum.
Szkarłatny wzniósł buławę.
- ŚMIERĆ NAJEŹDŹCOM! - ryknął.
Stado ptaków wzbiło się w powietrze, przerażone hałasem...
***
- Panie, nie sądzę, żeby cała ta kampania była dobrym pomysłem. I jeszcze ta podróż...
Wysoki, chudy człowiek, ubrany w zwiewną szatę, stał w podskakującym co chwila wozie, wypełnionym księgami, pergaminami, kałamarzami, piórami i szklanymi fiolkami. Na krańcach wozu znajdowały się dwa obite skórą fotele. Na ziemi leżał dywan, wnętrze oświetlone było kagankami.
- Nie bój się, otacza nas sześćdziesięciu zbrojnych...
Niski i krępy mężczyzna, o łysej czaszce i zadbanych, sumiastych wąsach, stał naprzeciwko człowieka w szacie. Łysy mówił melancholijnym, powolnym głosem. Odziany był w skórzany płaszcz, pod którym widać było zarysy kolczugi. Do zdobionego pasa przypasano pochwę z mieczem. Człowiek w szacie odgarnął długie, kasztanowe włosy za ucho. Spojrzenia mężczyzn spotkały się ze sobą.
- Przez tę twoją kampanię zginęło już półtora tysiąca żołnierzy! Głupie jest także wyruszenie z garstką zbrojnych do obozu wojskowego! Możesz zginąć! - krzyknął kasztanowłosy.
- Nic mi się nie stanie, a życie żołnierzy nic mnie nie obchodzi... I uspokój się, Gudwulfie.
Wysoki człowiek zacisnął pięści i zazgrzytał zębami. Wokół dłoni zaczęły błyskać płomienie. Mag, bo właśnie nim był, wyprostował ramię, wskazując drzwi w pojeździe.
- Wyjdź! - krzyknął.
Łysy poderwał się z oburzeniem na twarzy i wymierzył uczonemu cios pięścią w podbródek. Gudwulf zachwiał się i runął na ziemię.
- Nie waż się mówić takim tonem do władcy!
Ów władca otworzył z hukiem drzwi i wyszedł na zewnątrz. Mag wzniósł dłoń, wokół której zatańczyły szmaragdowe płomienie. Po chwili jednak zgasły.
-Nie mogę... - syknął powalony, patrząc przygnębionym wzrokiem na ziemię.
Wstał. Coś kłuło go w plecy. Na podłodze ujrzał kawałki szkła i plamę krwi.
-O nie... - wyszeptał mag i wypadł z wozu.
Uderzył o twardą ziemię i stracił przytomność...
***
Szkarłatny maszerował raźno przez rozmokły las. Jesień była bardzo wilgotna. Ciało kolosa chroniła olbrzymia zbroja łuskowa, podbita futrem. O ramię opierał buławę. Za Szkarłatnym, przez las szło, a raczej biegło, sześciu jaszczurzych żołnierzy. Ubrani byli w grube skóry, a w dłoniach dzierżyli różnorakie oręże. Nagle Szkarłatny zatrzymał się. Stał przed wypalonym kręgiem drzew, który zasłany był ciałami ludzi i jaszczurów. Wiele ciał miało rany od ognia. Oddział z rozpędu wpadł na plecy Szkarłatnego, który nawet tego nie zauważył. Można by przysiąc, że w oku kolosa zakręciła się łza. Olbrzym brał udział w tej bitwie, kilka miesięcy temu. Pamiętał ją jak dziś. Wtedy zawiódł go rozum, a jego poczynaniami zawładnął instynkt. W berserkerskim szale jaszczur spalił wszystkich żołnierzy uczestniczących w bitwie: jaszczuroludzi też. Szkarłatny spojrzał w niebo. Otworzył paszczę i w powietrze wystrzelił strumień płomieni długi na pięćdziesiąt stóp.
-ŚMIERĆ CIEPŁOKRWISTYM! - wydobyło się z jego gardła.
Ptaki wzbiły się w powietrze, okoliczna zwierzyna spłoszyła się i uciekła wgłąb lasu. Szkarłatny zasalutował poległym buławą i ruszył naprzód...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Zielona Polana Strona Główna -> Wasze Prace Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin