Forum Zielona Polana Strona Główna Zielona Polana
Forum.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Bród, smród i bogactwo

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Zielona Polana Strona Główna -> Historia
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał L
Administrator
Administrator



Dołączył: 21 Lip 2005
Posty: 3488
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Sosnowiec Pogoń

PostWysłany: Czw 15:33, 07 Wrz 2006    Temat postu: Bród, smród i bogactwo

Wklejam(bo pewnie za jakiś czas zniknie i nie będzie punktu odniesienia) artykuł z polityki, przeczytajcie i napiszcie co o tym sądzicie.

Cytat:
Kąpiele dwa razy w roku, łaźnie wykorzystywane w celach erotycznych, a nie higienicznych, wszy plądrujące przyprószone pudrem przepastne peruki XVIII-wiecznych dworzan i przyklejone do ciała niczym druga koszula robactwo. Oto wstydliwy obraz Polaka i Europejczyka na przestrzeni wieków.

Dawna Europa, jeszcze ta rządzona przez szlachtę, nie przywiązywała wielkiej wagi do kwestii higieny, inna też była jej wrażliwość zapachowa i taka też była Rzeczpospolita. Tę sytuację utwierdzała postawa ówczesnego Kościoła, dla którego niechęć do mycia się była przejawem pobożnego umartwiania się i ascetycznej postawy wobec doczesności. Jak wiemy, mnisi z kongregacji w Bursfeld kąpali się cztery razy do roku, jeżeli byli starzy, a dwa razy, jeżeli byli młodzi; w Hirsau - dwa razy do roku. W innych miejscach kąpiel odbywała się na Boże Narodzenie, na Wielkanoc i w Zielone Święta. Król Francji Filip Dobry kąpał się raz na 4-5 miesięcy. Z polskiego ogródka pokażmy księcia wielkopolskiego Przemysława I, który w ramach pobożnego umartwiania się przez ostatnie cztery lata życia nie kąpał się wcale.

Znakomity Jacques Le Goff broni jednak średniowiecza, kiedy to skorupa brudu wydawałaby się najgrubsza (po upadku rzymskich term), twierdząc, że nie było tak źle. Zaczęły przecież funkcjonować, nawet w małych mieścinach, także w Polsce, publiczne łaźnie. Zamykano je potem masowo w XVI w. (w Polsce z opóźnieniem w XVIII w.) ze względu na szerzącą się tam prostytucję i zagrożenie rozpowszechnianiem kiły. Autor historii brudu Georges Vigarello sądzi wręcz, że cel tych łaźni był bardziej erotyczny niż higieniczny. Nie miejmy też złudzeń - kąpiele były przeznaczone dla nielicznych. O doświadczeniach ludu mówił ubogi uczeń Platter z połowy XV w.: "Nie można wyobrazić sobie ilości robactwa, jakimi pokryci byli uczniowie, starsi i młodsi, jak również część prostego ludu. Często, zwłaszcza w lecie, szedłem na brzeg Odry uprać sobie koszulę; zawieszałem ją potem na gałęzi i gdy wysychała, czyściłem swoje ubranie, wykopywałem dołek, wrzucałem tam robactwo, przysypywałem ziemią i wbijałem krzyż". Zauważyliście państwo, że Platter miał tylko jedną koszulę.
Biała, czysta koszula z wystającymi mankietami nakładana na brudne ciało była symbolem czystości dla szlachcica i ta koszula, pokazująca dowodnie, że nie musi pracować fizycznie, zapewniała mu poczucie wyższości nad chłopem. Oczywiście jej czystość była względna, gdy ją zmieniano na przykład raz na miesiąc. Ówczesne codzienne mycie się ograniczone było do ochlapania twarzy i rąk (o stopach nie było mowy), o czystość całego ciała dbano od wielkiego dzwonu. Osobliwością była sucha toaleta - wycierano twarz suchym płótnem, zamiast ją umyć. Słynna pani de Sevigne tak opisywała przygodę wzięcia gorącego prysznica w 1676 r.: "Tak sobie wyobrażam czyściec. Wyobraź sobie strumień wody gorącej nad wszelkie pojęcie, który spada coraz to na którąś to z biednych części twego ciała". Ludwik XIV kąpać się nie lubił, a za to chciał, aby kilka razy dziennie nacierać go wodą toaletową.

Cóż zrobić, kiedy ówczesne teorie medyczne uważały gorącą kąpiel za szkodliwą dla zdrowia. Gorąca woda rozszerzać miała pory skóry, przez które wnikała choroba. Lekarze zabraniali całkowicie kąpieli w czasie epidemii dżumy. Co robić wobec tego z przykrymi zapachami? "Aby zapobiec odorowi spod pach, które cuchną capem, należy dotykać skóry i nacierać ją gałkami różanymi". Czyli perfumy zamiast mycia. Nawet mycie twarzy jest zagrożeniem, może spowodować: utratę wzroku, bóle zębów i katar, wywołać bladość twarzy.

Najsłynniejsze przejawy brudu arystokratycznego, o których pisał w 1935 r. historyk medycyny Władysław Szumowski, to pluskwy w łóżku Ludwika XIV i wszy w olbrzymich perukach dworzan, które zabijano za pomocą specjalnego młoteczka na kowadełku. Wspaniałość Wersalu przyćmiewał potworny smród, wynikający z faktu, że wykwintni dworzanie załatwiali swoje potrzeby fizjologiczne gdziekolwiek - na korytarzach, schodach i pod ścianą: "Zapachy w parku, w ogrodach, nawet w pałacu przyprawiają o mdłości. Przejścia między budynkami, dziedzińce, skrzydła pałacu, korytarze pełne są uryny i fekaliów". Wolter stwierdził, że człowiek nie został stworzony na podobieństwo Boga, albowiem nie sposób, by ten musiał zaspokajać takie potrzeby.
Być może do XVIII w. sytuacja w Polsce przedstawiała się lepiej niż na zachodzie Europy, ale z pewnością niewiele. Wspomnijmy jednak, że odwiedzający nas w 1674 r. Francuz de Hauteville dziwił się: "Mimo, że w Polsce panuje wielkie zimno, kąpiele są tam bardzo popularne i nie ma tam lepszego domu, który by nie posiadał łazienki. Każde miasto posiada publiczne łaźnie. Damy i ich córki kąpią się co miesiąc. Zwyczaj ten pochodzi zapewne stąd, że wszystkie dzieci w Polsce kąpie się dwa razy dziennie od ich urodzenia aż do osiągnięcia wieku dwóch lat".

Czasami względnej świetności był złoty wiek XVI, kiedy to wiele miast posiadało jeszcze prymitywne wodociągi, na ulicach był bruk i dbano o ich czystość. Wszystko to podupadło bardzo po wojnach drugiej połowy XVII w. O załatwianiu potrzeb fizjologicznych donosi Jędrzej Kitowicz: "Kto był uczciwy, wychodził z potrzebą na dwór, chociaż w trzaskający mróz, kto zaś nie chciał zadawać sobie przykrości, zalewał w kominie ogień, który zwyczajnym trzaskiem niejednego ocucił ze snu i przestraszył". Z braku papieru toaletowego posługiwano się pakułami.

Zmiany na lepsze zaczęły się w Europie wśród mieszczaństwa, które na Zachodzie odgrywało znacznie większą rolę niż w Polsce. Tworząca się wśród tej grupy nowa mentalność cechowała się dążeniem do zapanowania nad czasem i przestrzenią i przywiązywała wielką wagę do spraw doczesnych. Bogactwo przestało być jak w średniowieczu podejrzane, stało się przejawem łaski Bożej. Owo mieszczaństwo zaczęło również porządkować świat wokół siebie, dawną czystość ducha zastąpiła czystość domu, miasta, stopniowo także czystość ciała.

Przemiany te silnie zaznaczyły się w świecie protestanckim (a więc przede wszystkim w Niemczech), który Max Weber - jak dzisiaj wiemy nie całkiem sprawiedliwie - uważał za wiodący we wdrażaniu kapitalizmu (jak wskazywali Werner Sombart, Jacques Le Goff czy Fernand Braudel, kapitalizm pojawił się już wcześniej wśród katolickiego mieszczaństwa). O słynących z czystości Holendrach w XVII w. pisał współczesny Anglik: "W większej czystości utrzymują swój dom niż ciało, a ciało w większej czystości niż duszę". Od Manuela Freya wiemy, że w Niemczech czystość ukształtowała się jako mieszczańska cnota w okresie 1760-1860. Nowa mentalność z czasem ulegała upowszechnieniu wśród innych grup społecznych, tak że Witold Molik mówi dzisiaj o wpływie mieszczaństwa na ziemiaństwo wielkopolskie w XIX w., czego przejawem w zakresie higieny było m.in. stopniowe pojawianie się łazienek i ubikacji w dworach.

Były i inne naukowe przesłanki upowszechniania czystości. Do końca XIX w. brak higieny był powodem masowego rozprzestrzeniania się chorób zakaźnych. Lekarze brali się do badania położnic bez umycia rąk, wszystkie kobiety rodzące podmywano jedną gąbką, co było powodem masowego występowania gorączki połogowej. Dopiero węgierski lekarz Ignacy Semmelweis w połowie XIX w. odkrył, że źródłem gorączki połogowej jest brud przenoszony na dłoniach lekarza. Uogólnili te doświadczenia i poznali ich właściwą przyczynę twórcy bakteriologii Ludwik Pasteur i Robert Koch.

Polska XVIII w. dużo straciła trwając we wstecznym sarmatyzmie, w rezultacie w dobie rozbiorów między Rzeczypospolitą i jej zachodnimi sąsiadami rysowały się już duże różnice poziomu cywilizacyjnego. O ile więc w stuleciach wcześniejszych byliśmy typowymi Europejczykami, czyli brudasami, później nie zrobiliśmy widocznego postępu. XVIII stulecie przyniosło zatrważający obraz niechlujstwa Polaków. Zaborcy m.in. w osobie Fryderyka II wykorzystywali obraz brudnych, a więc oczywiście leniwych Polaków, aby zniechęcić do nas całą Europę i usprawiedliwić rozbiory argumentem, że i tak nie potrafimy sobą rządzić.
W polskim wyobrażeniu czystość i porządek na trwałe połączyły się z Niemcami. Tak było już w XIX w., kiedy Reymont w "Ziemi obiecanej" opisywał dom niemieckiego przemysłowca Müllera, który "pachniał porządkiem i tą czysto niemiecką wołową pracowitością". Fryderyk Chopin w liście do przyjaciela z 1828 r. opisywał: "Okolice Berlina z tej strony (jadąc od Frankfurtu nad Odrą) nie są najpiękniejsze, ale zachwycają porządkiem, czystością, dobrem rzeczy, słowem pewną przezornością, jaką się daje widzieć na każdym kroku". W tym samym duchu Ignacy Paderewski o Berlinie w 1882 r.: "Nie mogę powiedzieć, by miasto było wówczas ładne, ale porządek, czystość na ulicach sprawiały, że odnosiło się jednak wrażenie pewnego piękna". Jeszcze dobitniej wypowiadał się Bolesław Prus w 1895 r.: "Czystość, o jakiej my nie mamy pojęcia. Berlińska ulica to nie ulica, ale starannie utrzymany pokój". W rezultacie paląc papierosa nie wiedział, co zrobić z niedopałkiem, gdy w Warszawie rzuciłby go po prostu na chodnik.

Liczne dowody na akulturację Wielkopolan przez Niemców znajdziemy w antologii "Etos Wielkopolan" opracowanej przez Witolda Molika. Oto np. Stanisław Karwowski pisał: "Bierzemy z owej kultury to, co jest dobre: obowiązkowość, porządek, karność, pracowitość, oszczędność, trzeźwość - przymioty, którymi się dotąd, niestety, nie odznaczaliśmy".
Jak dowodzi z kolei Tomasz Szarota, w polskim stosunku do niemieckiego zamiłowania do porządku był szacunek, ale także sporo lekceważenia dla idącego z nim w parze braku gustu, polotu i wyobraźni. Warto zauważyć, że podobnie przedstawiał się stosunek Francuzów do Niemców, przy czym było w nim znacznie więcej poczucia wyższości.

Patrząc od drugiej strony, brud i nieporządek mieścił się w pruskim widzeniu Polski już od schyłku XVIII w. Odnosi się do niego znany stereotyp polnische Wirtschaft (polska gospodarka) i Weichselzpof (warkocz znad Wisły), oznaczający formujący się w postać warkocza, a pochodzący z brudu i nieczesania włosów kołtun. Owo wyobrażenie wyróżniającego Polskę kołtuna pod łacińską nazwą Plica polonica funkcjonowało również w oświeceniowej Francji, na co wskazuje Maciej Forycki w książce "Anarchia Polska w myśli oświecenia". Warto zauważyć ciekawą, acz może niezbyt pochlebną paralelę między Polską a Irlandią. Otóż uchodziliśmy za narody podobne nie tylko w zakresie niezłomnej walki o wolność, ale i skłonności do bałaganiarstwa i nieporządku. Niemcy stawiali znak równości między polnische Wirtschaft i irische Wirtschaft, między polskim zamiłowaniem do wódki i irlandzkim do whisky. Tak było w przeszłości, bo jak wiemy, dzisiejsza bogata Irlandia słynie z czystości.

Rola czystości wzrastała wraz z rozwojem mieszczaństwa i kapitalizmu. Jak dowodzi Alain Corbin, mentalność kapitalistyczna połączyła nierozerwalnie brud i smród z biedą, której stał się on piętnem i znakiem rozpoznawczym. Brud świadczył o defekcie moralnym, miał być rezultatem lenistwa; lud czysty to lud oswojony i poddany rygorom cywilizacji.
Z kolei Jerzy Jedlicki zwraca uwagę na XIX-wieczne krytyki kapitalizmu, które piętnowały brud i wyziewy cywilizacji wielkoprzemysłowej i wielkich miast. Alexis de Tocqueville tak pisał w 1835 r. o Manchesterze: "Z tego cuchnącego rynsztoka wypływa największy strumień ludzkiej wynalazczości i pracy, aby użyźnić cały świat. Z tego plugawego ścieku płynie czyste złoto. Tutaj człowieczeństwo dostąpiło swojego najpełniejszego rozwoju i największego zbydlęcenia; tutaj cywilizacja czyni swe cuda, a cywilizowany człowiek zostaje obrócony na powrót w dzikiego".

Poziom higieny ludzi XIX w. od naszego dzieliła jeszcze przepaść. We Francji XIX w., i to drugiej jego połowy, mieszczanie myją często tylko ręce, raz dziennie twarz i zęby, nogi - raz, dwa razy w miesiącu, głowę bardzo rzadko. I to jest dobre, bo ludowa francuska mądrość mówi w tym czasie, że warstwa brudu sprzyja pięknej cerze. Piękna cera to ówcześnie cera biała, a brud chronił wieśniaczki przed opalenizną. Z kolei robotnicy uważali się za czystych, jeżeli myli czasami ręce. Wiktoriańska moralność nakazywała kąpać się w koszuli, a podczas ablucji części intymnych zamykać oczy. Małą wagę przywiązywało się do stanu łazienek i kuchni (muchy), długo nie było spłukiwania odchodów bieżącą wodą. Rzecz tak oczywista jak majtki upowszechniła się dopiero w XX w.

W Polsce pod koniec XIX w. łazienki można było spotkać tylko w najzamożniejszych domach. Były one niepozorne i zaniedbane w stosunku do wykwintnych i bogato ozdobionych pokoi. Najczęściej więc obywano się bez łazienki, a jej rolę pełniła umywalnia w sypialni (miednica i dzban z wodą). Raz w tygodniu urządzano mycie całego ciała, stając w blaszanej miednicy albo w cynowej wannie. Znacznie w zakresie higieny odstawała Kongresówka i Galicja. Jak radykalnie pisze Andrzej Chwalba: "Woda i mydło jako środki higieny nie istniały dla zdecydowanej większości mieszkańców zaboru austriackiego i rosyjskiego". Chłopi myli się solidnie raz w roku na Wielkanoc. Niemniej XIX w. był czasem skokowego postępu w zakresie eliminacji brudu - wynalazek syfonu w ubikacjach w latach 80. XIX w. usunął z domu nieprzyjemne zapachy, pojawiły się wodociągi, kanalizacja, wanny i łazienki. To, co dzisiaj jest naszym zwykłym otoczeniem, wówczas właśnie stopniowo ujrzało światło dzienne. Polska pod zaborem niemieckim w 1914 r. nie odstawała już zasadniczo od Zachodu pod względem poziomu czystości.

Upowszechnienie higieny dokonało się w Europie dopiero w XX w. Jeszcze w 1954 r. we Francji zaledwie połowa mieszkań dysponowała bieżącą wodą, jedna czwarta była wyposażona w toaletę, jedno na dziesięć w wannę lub prysznic i tyleż samo w centralne ogrzewanie. Dzisiaj są to już dobrodziejstwa powszechnie dostępne.

Brud chętnie przypisuje się obcym, czy na to zasługują, czy nie. Nam zarzucał go Zachód, w szczególności Niemcy, my oskarżaliśmy o to Żydów i Cyganów. Trzeba jednak przyznać, że na polu higieny mieliśmy w przeszłości istotnie spore zaległości. Na szczęście idzie ku lepszemu.


W zasadzie temat niezbyt poruszany przez historyków, jednak spokojnie można przyjąć, że średniowiecze, którego nie mam zamiaru nazywać wiekami ciemnymi, zniszczyło dużą część dorobku starożytności i rzeczy, które wówczas były bardziej powszechne, jak choćby łaźnie, kanalizację.
Nikt z pewnością nie wyobrażał sobie ludzi żyjących tak dawno za takich brudasów<?> przynajmniej wedle naszych obecnych standardów. Wiadomo, wojna okopy, czy długie życie w okopie nie sprzyjało myciu, ale wychodzi na to, że tak naprawdę myli się wtedy 'od święta' i wyrażenie to zyskuje zatem kolejne znaczenie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rain
karp Al
karp Al



Dołączył: 03 Kwi 2007
Posty: 101
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 21:20, 10 Kwi 2007    Temat postu:

no ba, Pałac w Wersalu tak samo był idealny, gdyby nie taki jeden mały mankamencik ... zapomniano o łaźniach Laughing ale, o dziwo nie było to niczym nadzwyczajnym Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Zielona Polana Strona Główna -> Historia Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin